O granicach i ucieleśnieniu

Pomimo że tak wiele rozmyślamy i rozmyślamy o swoich psychologicznych granicach, granice są – w swej najgłębszej esencji – ucieleśnione i nie do końca obejmowalne słowami. Uczymy się o nich – od pierwszych chwil życia – doświadczając tego, że ktoś jest w stanie nas mocno przytulić, podtrzymać, nakarmić, ogrzać, towarzyszyć nam, gdy tego potrzebujemy. Granice wyłaniają się w kontakcie ciało do ciała, we wzajemnym ich rezonansie, w współbrzmieniu dwóch układów nerwowych, tego który potrzebuje wsparcia i tego, który je wspiera.

Granica nie jest zatem intelektualnym konceptem, nie jest manifestem, nie jest narzędziem walki. Granica to skontaktowanie się z naszym ciałem, które nosi już w sobie doświadczenie bycia zauważonym, ochronionym, zaopiekowanym, kochanym. Ciało, które doświadczyło kiedyś kontaktu i troski będzie wiedziało, kiedy świat proponuje mu za dużo wytężenia, za dużo obojętności, zbyt wiele uwikłania. Chronienie swoich granic to wtedy żadna filozofia, to akt gracji i miłości od ciała i do ciała.

Jeśli w naszym życiu doświadczyliśmy jednak więcej wrogości, osamotnienia, oczekiwań zbyt dużych na naszą aktualną gotowość – ciało nie miało jak nauczyć się swoich granic. Ciało po traumie, ciało wyczerpane, ciało, które straciło zaufanie do świata nie nosi w sobie zdrowego doświadczenia granic. Wtedy – zamiast je poczuć i zrozumieć – zaczynamy o granicach intelektualizować, wyznaczać je, granice krzykliwie egzekwować.

Nadwyrężone granice odbudowują się jednak przede wszystkim w ciszy. Potrzebujemy ciało ponownie bycia w ufnym kontakcie z nami i ze światem nauczyć. Potrzebujemy uszanowywać jego pierwsze oznaki zmęczenia, zatrzymywać się na jego zirytowaniu, nie ignorować jego głodu (nie tylko jedzenia, ale też bliskości, ciekawości, zabawy), otulać je ciepłem, poruszyć je, gdy będzie tego potrzebować. Potrzebujemy wraz z ciałem regularnie sprawdzać “czy już jest bezpiecznie?”, “czy już jest ok?”, “czy mogę coś jeszcze dla ciebie/siebie zrobić?”. Nasze granice są ucieleśnione, troska o nie w dużej mierze też.

Życzę Wam dziś uwzględniania Waszego ciała i pozwolenia, by to ono mogło być pierwszą instancją (choć nie zawsze ostatnią) Waszych granic.


  1. Aleksandra pisze:

    Dziękuję

Dodaj komentarz

*
*