“Bez zadań się rozpadam” – jak trauma może tłumaczyć nasze życie w ciągłym biegu

TRAUMA I NIECZUCIE, Z KTÓREGO TRUDNO NAM WRÓCIĆ

Trauma powstaje, gdy nasz układ nerwowy nie jest w stanie pomieścić poruszenia, jakie powstaje w nim w konsekwencji przerażającego/przytłaczającego zdarzenia, sytuacji lub relacji (np. wypadku samochodowego, spóźnienia się na maturę, czy doświadczania przemocy w związku). By w tej ekstremalnej sytuacji nie zwariować, potrzebujemy na szybko czegoś, co odetnie nas od skrajnych uczuć i przytłaczających reakcji naszego ciała. Nasz układ nerwowy sięga wtedy po bardzo mało finezyjny, za to bardzo skuteczny mechanizm znieczulenia nas na nasze doznania wewnętrzne. I tu właśnie ma swoje źródło paradoks traumy: mimo że budzi ona w nas skrajne, niemożliwe do objęcia rozumem emocje, to my czujemy tych emocji coraz mniej. To tak jakby wewnątrz kamiennych ścian naszej psychiki szalał obezwładniający huragan. Kamienne ściany blokują huragan wewnątrz, nie pozwalają jednak ujść buzującym w naszym wnętrzu emocjom.

Nie byłoby w tej strategii znieczulania nas na czucie nic złego, gdyby następował po niej czas, w którym oswajamy sobie powoli potraumowe emocje. Żyjemy jednak w kulturze, która jak ognia boi się nieskontrolowanych, silnych doznań. Na próżno też szukać w niej wskazówek odnośnie naturalnego wracania do siebie po traumatycznych przeżyciach. Nikt nie uczy nas tego, jak ponownie poczuć to, co zostało w odruchu przetrwania naszego układu nerwowego tak skutecznie przed nami zamknięte. Mająca zatem działać krótkoterminowo strategia odcinania nas od trudnych emocji staje się sposobem na długotrwałe unikanie świata przeżyć wewnętrznych. Emocje zaś, z którymi tak długo nie mieliśmy kontaktu, stają się dla nas coraz bardziej zagrażające. By ich nie czuć, potrzebujemy wkładać w mechanizmy znieczulania coraz więcej energii.

Możemy znieczulać się na różne sposoby (będę je po kolei prezentować na tym blogu). W tym artykule przyglądam się temu, w jaki sposób bycie w ciągłym ruchu (ciągła zajętość, spieszenie się, pobudzenie ciała) pozwala nam skutecznie odciąć się od trudnych – protraumatycznych – uczuć i jakie mogą być tego dla nas konsekwencje.

RUSZAĆ SIĘ I DZIAŁAĆ, BY NIE CZUĆ

Jedną z powszechniejszym i (najczęściej) nieuświadomionych strategii radzenia sobie z traumą poprzez odcięcie od czucia jest bycie w ciągłym ruchu i w niegasnącym pobudzeniu. Czasami to nieustanne poruszenie przybiera formę czysto ruchową –  stale przebieramy nogami, pstrykamy palcami, dotykamy jakiejś części ciała, drapiemy się, skubiemy… W momentach zatrzymania, dobiega nas znienacka niepokój, a nawet panika. Pozostajemy stale w czujności i ożywieniu, bo trauma nader skutecznie nauczyła nasz układ nerwowy, że odsapnięcie, relaks i puszczenie ciągłego skanowania otoczenia nie zawsze popłacają. Zatrzymanie kojarzy się bowiem naszemu układowi nerwowemu z narażeniem na kolejną traumę lub – co równie przerażające – z zalewem emocji, z którymi tak długo już nie byliśmy w kontakcie.

Nasza ruchliwość jako ochrona przed czuciem i doświadczaniem może rozciągać się też na sposób strukturalizowania przez nas okresów czasu – doby, tygodnia, miesiąca, całych lat… Zapełniamy zajęciami każdą minutę naszego dnia, dni pracy i dni odpoczynku (jeśli w ogóle pozwalamy sobie na odpoczynek), całe miesiące i lata, planujemy bardzo drobiazgowo całe nasze życie. Strategia bycia ciągle zajętą/zajętym rzadko jednak bywa kojarzona z traumą, budzi ona bowiem raczej skojarzenia z naszą sprawczością, produktywnością i psychologiczną odpornością. Świat uwielbia ludzi wiecznie zajętych, dostajemy więc  za taki sposób funkcjonowania mnóstwo pochwał i zachęt, by robić tego więcej. Im zaś mniej – dzięki wiecznej zajętości – czujemy, tym trudniej nam zarządzać naszą energią i zmęczeniem. Odcięcie od czucia poprzez ciągłe działanie to przez to bardzo skuteczny przepis na wypalenie zawodowe, wyczerpanie, depresję i inne unieruchamiające nas stany naszej psychiki.

DZIAŁANIE JAKO PROTEZA POCZUCIA BEZPIECZEŃSTWA

Bezustannie działanie może nam pomagać świetnie maskować (przed sobą samymi) nasz brak poczucia bezpieczeństwa. A to właśnie najskuteczniej odbiera nam trauma: poczucie ufności do siebie i innych i powiązanej z nią przewidywalności otaczającego nas świata (świata wewnętrznego też!). Istotą traumy jest przecież nasza bezbronność i to, że nasza zdolność do ufania innym i ogólnie ufania światu została nadwyrężona. Niemożność czucia się bezpiecznie to równocześnie niemożność zakotwiczenia się w świecie, w którym funkcjonujemy. Tam, gdzie nie możemy zaspokoić tej potrzeby, wypracowujemy sobie jej protezy. Jedną z nich jest właśnie ciągła zajętość. Wielu z nas odpręża się jedynie w bezustannym kołowrotku, widząc jasną strukturę swojego kalendarza, nowych zadań, nęcących projektów. Różne aktywności i praca pozwalają nam odwrócić uwagę od tego, co  próbuje się nieustannie do nas dobić – rozpaczy, smutku, przerażenia, złości…

ŚPIESZENIE SIĘ BEZ INTENCJI

Czasami potraumatyczny nawyk bycia w ciągłym ruchu przybiera też postać nigdy niekończącego się pośpiechu. Nawet, gdy nasz kalendarz jest niemal pusty, to i tak odwlekamy w nieskończoność niektóre zadania, by potem nadganiać szaleńczo zrabowane samemu sobie godziny i minuty (tak, prokrastynacja może mieć źródło w dawnej traumie). Bywa, że wszystko robimy szybko, nawet, gdy okoliczności tego od nas nie wymagają: szybko oddychamy (lub zatrzymujemy oddech), szybko przeżuwamy jedzenie, szybko mówimy, szybko chodzimy i szybko uprawiamy seks. Zupełnie tak, jakby jakiś głos w środku naszej głowy nie przestawał mówić “szybko! szybko! jeszcze szybciej!”. Gonitwa ta ma za zadanie szczelnie wypełnić szczeliny między naszą świadomością a naszymi nieokiełznanymi uczuciami. 

UMYSŁ W NIEUSTANNYM DZIAŁANIU

Jest i jeszcze inna forma potraumatycznej ruchliwości – to ruchliwość naszych myśli, działanie naszego umysłu na najwyższym biegu. Nasz układ nerwowy czasami pozwala sobie zamienić mocno dokuczliwy objaw na objaw również dokuczliwy, ale bardziej przez nas akceptowalny (pamiętajcie, że cały czas piszemy o mechanizmach, które dzieją się najczęściej bez naszej świadomości, bo tak bardzo się w naszym życiu psychicznym zautomatyzowały). Tak bywa właśnie z “przykrywaniem” naszego emocjonalnego cierpienia potokiem myśli. Jakkolwiek nie byłoby nam nieprzyjemnie z okrutnymi myślami (lub po prostu z myślami nie do skontrolowania), to w ekonomice wewnętrznego cierpienia i tak jest to coś mniejszego niż skonfrontowanie się z przestrzenią pozapoznawczą. Więc wielu z nas używa mocno trybu myślenia (w terapiach kontekstualnych mówimy o “trybie rozwiązywania zadań”), by przysłonić szamotaninę wewnętrzną. Rozpamiętujemy (a w sumie to: ruminujemy), martwimy się, analizujemy, a nade wszystko próbujemy wszystko idealnie zaplanować. Bywa też, że obwiniamy siebie, innych, świat. Używamy myśli w najgorszy możliwy sposób. Ale tylko dzięki nim tylko możemy mniej dotykać obszaru doznań (którego od czasu doznania traumy – świadomie lub nieświadomie – boimy się).

KLIKANIE ZAMIAST CZUCIA

Kolejny sposób, w jaki bycie stale zajętym może nas znieczulać na czucie nazywam roboczo “zaklikiwaniem uczuć”. Związane jest ono z naszym stałym, niekończącym się, niepohamowanym używaniem technologii do radzenia sobie z tym, co z naszej przestrzeni emocjonalnej chce wydostać się na zewnątrz. Trudno przecież cokolwiek poczuć, gdy gramy w gry komputerowe kilkanaście godzin dziennie, niemal niemożliwym jest zostawić pustą przestrzeń na emocje, gdy co kilka minut (sekund?!) sprawdzamy media społecznościowe, a wieczorem – naturalnym dla naszych organizmów czasie dostrojenia się do siebie i swoich potrzeb – włączamy serial i połykamy nieprzytomnie kilka odcinków. Zalew bodźców ma negatywny wpływ na nasz układ nerwowy, niezależnie, czy doświadczylismy traumy czy nie. Jednak w przypadków osób z doświadczeniem traumy, bycie pochłoniętym przez taką ilość bodźców, odcina nas od siebie jeszcze skuteczniej i negatywne konsekwencje wewnętrznego huraganu sieją w nas jeszcze większe spustoszenie.

DZIAŁANIE SAMO W SOBIE NIE JEST ZŁE

Na koniec: ważna uwaga. Chcę byście mnie dobrze zrozumieli i nie uznali, że jest to artykuł skierowany przeciwko pracy i zaangażowaniu. Praca jako taka potrafi mieć działanie terapeutyczne, przywracać odebraną przez traumę sprawczość i umożliwić nam zapuszczenie korzeni w świecie wokół nas. Częścią wielu terapii traumy (i nie tylko traumy!) jest często przekierowanie uwagi klienta/klientki na to, jak jego aktywność (zawodowa i nie) może zostać użyta do pielęgnowania najważniejszych dla niego wartości. Tym, o czym traktuje ten artykuł jest jednak toksyczna ciągła zajętość, której funkcją jest zabranie nas OD bólu, a nie podążanie W KIERUNKU czegoś, za czym tęskni nasze serce. Zanim zatem zaczniecie wykreślać kolejne zadania ze swojego terminarza, zapytajcie się: “Czy to, co właśnie robię (i jak robię) przybliża mnie do życia, którym chcę żyć, a może raczej jedynie pozwala mi czegoś w sobie nie dostrzegać?”. 

JAK ROZPOZNAĆ, ŻE DZIAŁAJĄC UNIKAM?

Aktywności, która za wszelką cenę chroni nas przed czuciem towarzyszy często poczucie presji, panika, zamęt. Możemy też czuć się w tym naszym kołowrotkowym działaniu zupełnie samotni, odcięci od zasobów, przemęczeni. Aktywność ku wartościom zaś (przeciwieństwo aktywności, której celem jest unikanie), nawet jeśli intensywna i trudna do skontrolowania, pozwala nam doświadczyć uczucia głębokiej satysfakcji i połączenia z ludźmi i ze światem wokół nas.

Terapia traumy pokazuje alternatywy dla gorączkowej bieganiny, jaką jest spowolnienie, zatrzymanie się, ciekawość swoim światem wewnętrznym. Robi to powoli, łagodnie i z uszanowaniem tego, że dla osoby, której latami towarzyszyło emocjonalne odrętwienie może być skrajnie trudno nawiązać naraz kontakt z tym wszystkim, co siedziało schowane w środku. To droga od ciągłej frustracji i poczucia bycia niewystarczającym do życia  “bez prób przenoszenia pięciu półtoralitrowych zadań w pięciolitrowym wiadrze” (Rick Hanson). To droga ku coraz większej integracji tego, co kieruje naszym zachowaniem “z tylnego siedzenia” ku pierwszym rzędom naszej świadomości. 


Trzymam kciuki za Wasze eksploracje, zwolnienia i ożywienia!

Sabina Sadecka


  1. Cześć, to jest komentarz.
    Aby zapoznać się z moderowaniem, edycją i usuwaniem komentarzy, należy odwiedzić ekran Komentarze w kokpicie.
    Awatary komentujących pochodzą z Gravatara.

  2. Jaga pisze:

    To bardzo wartościowy wpis. Szkoda, że w naszym kraju terapia traumy nie jest dostępna dla wszystkich. Trzeba mieć naprawdę dużo pieniędzy, żeby się leczyć, a trauma często rujnuje życie tak, że się popada w biedę.

Dodaj komentarz

*
*